Ciocia Agnieszka (którą miałem przyjemność już fotografować - notka z jej udziałem znajduje się TU) postanowiła sprezentować swojemu siostrzeńcowi, Franiowi, małą sesję fotograficzną. Praca z Frankiem, owszem była przyjemna ale jakże wyczerpująca. Bez pomocy Agnieszki i Gosi (mamy Franka) na pewno nie dałbym rady. Oczywiście mój model nie reagował na żadne prośby i był raczej wolnym ptakiem, który co chwilę uciekał z kadru :) Ale i tak wspominam ten czas bardzo miło. Dzięki Franiowi doświadczyłem trudu i zarazem przyjemności pracy z dziećmi...
Jak pewnie zauważycie, sesja odbyła się w świątecznych warunkach - fotki zostały zrobione 27 grudnia 2009 roku.
Dziękuję Wam za lekturę mojego bloga.
piękne, radosne, prawdziwe... :)))) jeszcze raz wielkie dzięki
OdpowiedzUsuńdla takich komplementów warto żyć :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSzkoda że lampa na wprost poszła bo byłoby jeszcze lepiej :)
OdpowiedzUsuńZobaczyć w pochmurne dni uśmiech Franciszka - bezcenne!
OdpowiedzUsuńAle dzięki Tobie Damianie - realne!
Ogromnie dziękuję!!!!
"Szkoda że lampa na wprost poszła bo byłoby jeszcze lepiej :)"
OdpowiedzUsuńno wiesz, wtedy to jeszcze zewnętrznej lampy i TAMRONIKA nie miałem... ;)
To powtarzać sesje :P będzie jeszcze lepiej :D
OdpowiedzUsuńcytując naszą Noblistkę:
OdpowiedzUsuń"Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny".
No ale będą jeszcze drugie urodziny :)
pozdrawiam
ojej, toż to takie dyskusje nad lampą, która poszła na wprost?? a gdzie dyskusje nad pięknem mego dziecka?? nad uwiecznionym przez fotografa uśmiechu Franka i niepowtarzalnej miny mamy??
OdpowiedzUsuńno właśnie o najważniejszym zapomnieliśmy :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia śliczne, a chłopczyk na zdjęciu.... cud, miód, malina :)
OdpowiedzUsuń